Chcemy rozkwitać, kochać i być kochani, cieszyć się życiem. Jednak coś staje na przeszkodzie – zranienia, poczucie krzywdy, nieuporządkowane emocje, różne lęki. By je ukoić, próbujemy usilnie wpływać na to, co zewnętrzne: męża, żonę, dzieci, rodziców, innych ludzi, okoliczności. A tak naprawdę do szczęścia wystarczy zmiana tylko jednego – siebie.
Wydawało mi się, że nasze małżeństwo jest wspaniałe, że mamy cudowną rodzinę i świetnie się rozumiemy. A tymczasem mąż znalazł sobie inną kobietę i odszedł. Zawalił mi się cały świat. Chciałam popełnić samobójstwo. Przyszłość widziałam jedynie w czarnych barwach. Nie mogłam jeść, wszystko smakowało jak papier, córka karmiła mnie na siłę.
Trafiłam do Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar, a stamtąd na warsztaty 12 kroków dla chrześcijan. To było cztery lata temu. Dziś mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwa – mówi Halszka.
Droga w jasną stronę
Pierwszy krok był dla mnie bardzo trudny, czyli uświadomienie sobie swojej bezsilności. Myliłam to początkowo z bezczynnością, walczyłam z faktami. Następnie zrozumiałam, że nie mam wpływu na pewne sytuacje ani na zachowania innych osób. Nauczyłam się przyjmować życie takie, jakie jest. Akceptować wydarzenia i ludzi, zgodnie z całą, nawet bolesną prawdą o nich. I ze swoimi emocjami, trudnościami, niezgodą, bezsilnością zwracać się do Boga. Modlić się: „Panie Boże, jest mi ciężko, zrób coś, żeby to się zmieniło”. Nauczyłam się, że najpierw powinnam z Bożą pomocą zrobić coś ze sobą, by te okoliczności i osoby znieść. A dopiero potem mogę zacząć działać.
Kolejnym trudnym dla mnie etapem był krok czwarty, w którym odkrywa się własne mechanizmy obronne i poznaje dogłębnie siebie. Człowiek uświadamia sobie, że nie jest taki, jaki chciałby być i zaczyna dostrzegać jaki jest naprawdę. Ujawnia przed sobą własne słabości charakteru i uczy się je akceptować. Musiałam się zgodzić z tym, że mam pewne cechy, których bym nie chciała, że pojawiają się we mnie pewne nieprzyjemne emocje, ale nie muszę działać pod ich wpływem. Są one jedynie po to, abym dowiedziała się czegoś o sobie, i zamiast je tłumić i wypierać, bym z tą wiedzą zrobiła coś konstruktywnego.
W kroku ósmym trzeba wypisać sobie listę osób, które się skrzywdziło. Myślałam: „Przecież ja nikogo nie skrzywdziłam, to inni mnie krzywdzą!”. Często żyje się z takim przeświadczeniem. Najtrudniejsze było uświadomienie sobie, że gdy ktoś mnie rani, a ja mu oddaję, to też krzywdzę i powinnam wziąć odpowiedzialność za tę swoją część. Bo czyjeś niewłaściwe zachowanie nie daje mi prawa do odpowiadania złem. I w kroku dziewiątym trzeba za to przeprosić. To było dla mnie ogromnie trudne. Ale spowodowało, że zaczęłam zwracać uwagę na swoje impulsywne zachowania i nad nimi panować. Uświadomiłam sobie, że nie jestem tylko ofiarą, ale też niestety bywałam katem.
Kierunek: szczęście
To była droga mojego nawrócenia – opowiada dalej Halszka. – Najpierw moje myśli krążyły wokół męża, który zdradził. Jednak w toku warsztatów dowiedziałam się, że mam zająć się sobą, a odnajdę równowagę i zacznę widzieć sens w moim życiu. Zamiast uzależniać wszystko od innych i opierać się na kimś z ludzi, odnalazłam relację z Kimś, kto jest stale obecny, działa i rzeczywiście troszczy się o mnie, z Panem Bogiem.
Dzięki programowi 12 kroków dla chrześcijan poznałam siebie i bardzo wzmocniłam. Nauczyłam się żyć w prawdzie i kontakcie ze sobą. Wiedziałam już, że nie mogę wpłynąć na okoliczności zewnętrzne ani na żadną inną osobę, ale mogę zacząć zmiany w moim życiu od pracy nad sobą w bliskiej współpracy i w oparciu o osobową relację z Bogiem. Czułam, że się rozwijam.
Na początku nie wyobrażałam sobie, że mogę być jeszcze kiedykolwiek szczęśliwa. Jedyną możliwość widziałam w powrocie mojego męża. I najbardziej bałam się samotności.
Okazało się, że szczęście nie zależy od innych, tylko w bardzo dużym stopniu od sposobu myślenia. Na warsztatach 12 kroków odkryłam, że każda sytuacja, która mnie w życiu spotyka, nawet najbardziej trudna, jest po coś.
To niezwykłe, ale w ogóle nie czuję się samotna ! – mówi Halszka, choć jej mąż od czterech lat mieszka z inną kobietą i wystąpił o rozwód. – Mam więź z Bogiem, wiem, że nie jestem sama na tym świecie. Poznałam mnóstwo ludzi, na których mogę liczyć. Potrafię się zatrzymać i spojrzeć na sytuację z góry, z dystansu. Nauczyłam się akceptować rzeczywistość taką, jaka ona jest. Z większym spokojem przyjmuję fakty. Nie mam wpływu na życie innych ludzi, ale mam wpływ na swoje życie. I czuję się szczęśliwa. Mam jednak w sobie też smutek, że tej radości życia, którą odnalazłam, nie mogę dzielić z mężem.
Serce w dobrych rękach
Jest wiele dróg docierania do siebie. Jedną z metod jest „12 kroków ku pełni życia” – program uzdrowienia psychicznego i duchowego dla chrześcijan, który podczas rocznych grupowych warsztatów pomaga przepracować osobiste problemy i uporać się z nimi. Powstał na podstawie programu 12 kroków, który istniał jako forma terapii dla osób uzależnionych. Początkowo był przeznaczony dla alkoholików, jednak okazało się, że jest odpowiedni również dla osób z innymi uzależnieniami, dla współuzależnionych, znakomicie nadaje się dla DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików) i DDRR (Dorosłych Dzieci Rozwiedzionych Rodziców), świetnie sprawdza się dla osób z nerwicami i pomaga wychodzić z depresji. Co więcej okazuje się, że nie tylko leczy, ale pomaga w rozwoju emocjonalno-duchowym każdemu, kto tego pragnie. Podręcznik pt. Endlich leben („Wreszcie żyć”) z języka niemieckiego przetłumaczył i przeniósł na polski grunt ks. dr hab. Romuald Jaworski, psycholog i psychoterapeuta, przewodniczący Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, powołując i prowadząc pierwsze grupy.
W czerwcu 2008 roku w Centrum Pomocy Duchowej Księży Pallotynów w Warszawie przy ul. Skaryszewskiej 12 ruszyły pierwsze w Polsce Warsztaty Rozwoju Duchowego według programu „Wreszcie żyć – 12 kroków ku pełni życia”, adresowane początkowo do osób z małżeństw zagrożonych rozpadem, którym pomaga Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar. Następnie powstały grupy dla wszystkich, również w innych miejscowościach oraz prowadzone przez internet, o których można znaleźć informacje na stronach:
Kiedy przed laty spotkałem się z tym podręcznikiem, wiedziałem, że dobrze byłoby przybliżyć katolikom w Polsce ten sposób pracy nad sobą – mówi ks. Romuald Jaworski. – Jest to program odpowiedni dla wszystkich przeżywających różnego rodzaju kryzysy, załamania, konflikty, również dla tych, którzy wychodzą z jakiegoś uzależnienia i chcą ugruntować swój nowy styl życia. Okazało się również, że jest dobry nawet dla księży, którzy powiedzieli, że doświadczyli dzięki niemu, jak silnie się łączy życie psychiczne i duchowe. To program, który zmierza do głębi spotkania ze sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem.
Program 12 kroków odróżnia od innych to, że rana, która zostaje odkryta, staje się nie tylko rodzajem wiedzy, ale przede wszystkim skarbem otoczonym opieką, uważa Rafał Porzeziński, który jest jednym z prowadzących warsztaty. Ta metoda daje bezpieczeństwo nieskupiania się na tym, co bolesne. Ujawnione cierpienie zostaje zrozumiane, zaakceptowane, a następnie wybaczone przede wszystkim sobie oraz Bogu. Dzięki programowi rozkładamy to na czynniki pierwsze – wyjaśnia Rafał.
Kluczowa zmiana
Warsztaty trwają około roku, odbywają się w zamkniętych kilkuosobowych grupach, które spotykają się co tydzień na dwie godziny. Pomiędzy spotkaniami ważna jest osobista praca. Osobą prowadzącą jest terapeuta, który sam wcześniej przeszedł tę drogę i zna dobrze przepracowywany wspólnie program, a duchową podstawą jest Pismo Święte. Jest to zarazem terapia i formacja. Prowadzi do tego, by w sposób pełen miłości i prawdy obchodzić się ze sobą i z innymi.
Jest jakiś fenomen w dzieleniu się prawdą o sobie z grupą, w otwieraniu się na innych, maszerowaniu razem – uważa jedna z uczestniczek warsztatów. – Widzę, że to działa. Pozwala mi zrezygnować z masek, z udawania, również przed Bogiem.
Istotą tego programu jest stawanie w prawdzie, nie zaś „stawianie innych w prawdzie”. Osoby, które przychodzą na spotkania początkowo oczekują zmian na zewnątrz: „Będzie mi się lepiej żyło, gdy na przykład mój mąż się zmieni”. Pogram 12 kroków nie zmienia zewnętrznie – mówi Jacek Racięcki. – Jednak zmiana we mnie, mojego podejścia, powoduje, że relacje też zaczynają wyglądać inaczej.
Jednym z najważniejszych elementów programu jest to, że prowadzi do wolności, która oznacza, że mogę być w życiu „sterowalny” od wewnątrz – wyjaśnia Jacek Racięcki, który jest terapeutą uzależnień, od początku prowadzi warsztaty, a od ponad 10 lat w Radiu Plus Warszawa ma cykl audycji „Poradnia uzależnień”, obecnie „Ku wolności”.
To uwolnienie jest procesem i idzie bardzo powoli. Warsztaty są sposobem na przybliżenie narzędzia do rozwoju – podkreśla Jacek. – Pozwalają zrozumieć, poczuć, czym jest programu 12 kroków. Dla mnie jest on ciągle żywy, stale we mnie działa.
Codzienne wędrowanie
Owocami są: coraz większe zrozumienie siebie, swoich uczuć, umiejętność stawiania granic i szanowania ich u innych, przywrócenie spokoju i pogody ducha, poprawa relacji w rodzinie i większa wewnętrzna wolność. Zmieniając swoje wnętrze, swoją postawę na lepsze, stajemy się szczęśliwsi, a potem okazuje się, że i świat wokół nas zaczyna się zmieniać. U podstawy leży nawracanie się, które jest procesem, codziennym wybieraniem drogi podążania za Chrystusem. I świadomość, że już nie my jesteśmy w centrum, tylko Bóg.
Dla mnie praca „na krokach” to sztuka życia, proces, który ciągle trwa – powiedział młody człowiek po skończeniu warsztatów. – Zaczynam dzień krokiem pierwszym, drugim i trzecim – powierzam się Bogu wraz z wadami charakteru, które dostrzegłem dnia poprzedniego, potem chwila medytacji, a wieczorem krok dziesiąty, czyli obrachunek moralny. To, co zawdzięczam programowi, to umiejętność radzenia sobie z lękami. Nie boję się już podejmować decyzji. Wiem, że Bóg mnie kocha i akceptuje. I mam przyjaciół w programie. Zyskałem radość, której nie miałem.
1 Comment
Chciałem tylko wpaść i powiedzieć, że Twój post jest świetny! Jest jasny, zwięzły i pełen praktycznych wskazówek. Dziękuję za dostarczenie tak wartościowych treści!